Immagini della pagina
PDF
ePub

wcale śmiesznością, lecz staje się otwartą i ogromną zbrodnią. Obym tu całym ogniem uczucia, które mię napełnia, mógł słowa swoje zapalić a uczynić je potężne i rażące! Obym w smutku, w żalu i oburzeniu mszcząc się krzywdy, zniewagi i zabijania ojczyzny opłakanej, mógł wtłoczyć w sumienie zaślepionych wszystek jad tej strasznej prawdy, że oni to, że oni sami przez oddanie się cudzoziemczyznie czynią się dziś wrogami i rozbójnikami Polski! Mamże ustawicznie powtarzać, czego żaden z nas z myśli spuszczać nie powinien, że teraz Polska nie żyje tylko jednem życiem domo wem, wewnętrznem, i że wyzuwać się z tego życia, jak to przez cudzoziemczyznę robimy, jestto się już ostatecznie i na zawsze śmierci podawać? Toć jeźli ku temu, jeźli ku zagładzie narodu swojego sami biegnąć macie, mówcież mu jawnie, niech już z ręki wszelkie żelazo, niech już z serca wszelką nadzieję na wieki upuści; niech więzienia tyranów, niech Sybiru pustynie wypoczną nareszcie z jęków i płaczów polskich; niech ziemia nasza wyschnie raz z krwi swych obrońców, to się poddajmy spokojnie ręce najezdzców i będziem sobie czasami, jak o jakiej dawnej bajce, gadali z Moskalami po francuzku o dawnej Polsce Piastów, Jagiellonów, Wazów, Sobieskich! Wzdrygacie się na to. A czemuż tę Polskę sami w sercu jej zabijacie i depczecie? Patryota szczery, który przez uważniejsze zastanawianie się nad rzeczami, poznawa do czego nas ta cudzoziemczyzna pędzi i przywieść musi, wolałby słyszeć przy sobie głos rodzin obrzydliwych, i nie tak może mu być boleśnie słyszeć w Polsce gadanie Moskali po moskiewsku i Niemców po niemiecku, jak samych Polaków i Polki rozmawiających między sobą nie swoją lecz obcą mową; wolałby żyć pośród dzikich ludzi, jak pośród rodaków nie zachowujących wiary przodków, toż przenoszących się w samobójskiem szaleństwie na cudzoziemskie zwyczaje i obyczaje a gardzących własnemi.

Jeźli złemu dłużej oporu nie postawimy, jeźli owszem przeciwko niemu otwartym i żarliwym bojem nie pójdziem, niedługo ta francuzczyzna, rozchodząc się coraz bardziej od większych do mniejszych, całą szlachtę naszą powszechniej jeszcze opęta i wszystką narodowość do szczętu z niej wyWITWICKI, Wieczory. I.

14

pruje i rozniecie. Jak zepsucie przyszło z góry, tak i naprawa ztamtąd tylko przyjść może; nie odmienią się niżsi i mniej znaczni, dopókąd wyżsi i znakomitsi będą złym przykładem zarażali. Póki jak jest dzisiaj najsławniejsze i najzamożniejsze rodziny polskie pławić się we francuzczyznie jak w wodzie będą, póty całej Polsce zdawać się musi, że w tem nie tylko nic złego, ale że owszem jest w tem jakaś wyższość i okrasa, i lada szlachcic, lada bogatszy mieszczanin, lada bogatszy wychrzta, jak już także jest dzisiaj, będzie się gwałtem usadzał, aby jego dzieci gadały i listy pisały nie inaczej tylko po francuzku. Że tam ktoś w kącie będzie na to płakał, że jakiś pisarz będzie temu złorzeczył, to masy ludzi nie opamięta i nie przeinaczy. Takiego n. p. pisarza choć u nas i przeczytają, to powiedzą o nim po francuzku, że ma niezłe albo złe pióro, że pisze z talentem lub bez talentu i na tem się skończy. W dzisiejszym zwłaszcza czasie deklamatorstwa i złej wiary, kiedy piśmiennictwo samym świeckim i zmiennym dowcipem karmiąc się a wszędzie przez rozbrat z religią spodlone i słusznie w pogardę upadłe zostało prawie tylko dziecinnej próżności sługą, nudów rozrywką i handlu przedmiotem, albo nawet (jak we Francyi) czemś gorszem i fatalniejszem, jakiegożto szukać trafu i szczęścia, iżby słowo pisarza było u narodu czem być powinno: potęgą i przewodnikiem! Ale tu trzeba koniecznie czynu, trzeba przykładu żyjącego. W waszem to ręku, szanowni rodacy i których imiona już od pradziadów naszych czcią i miłością otoczone świecą od wieków w dziejach Polski cnotami i zasługami niegdyś jej sławnych obrońców, piastunów i miłośników, w waszem ręku Czartoryscy, Tarnowscy, Zamojscy, Chodkiewicze, Radziwiłłowie, Lubomierscy, Sanguszkowie, Sapiehowie, Ossolińscy, Jabłonowscy, Potoccy, jest dziś zabezpieczenie przyszłości ojczyzny i narodowości naszej uratowanie. Wasz rozmysł, wasza gorliwość zdołają łatwo zwyciężyć i odeprzeć to złe, które moda i nie'baczność ostatnich poprzedników naniosły. Odpadniem w rychle wszyscy od cudzoziemczyzny, skoro wy u siebie szczerze nią wzgardzicie i z niej się w oczach naszych wyprzężecie, bo was chętnie za przykład sobie dajem, mając

w was krew tak przezacnych i tak chwalebnych przodków. Zakwitną znowu w Polsce i rozszczepią się wszędzie zwyczaje i obyczaje narodowe, niegdyś od onych dawnych a bogobojnych ojców i matek waszych tuk czujnie strzeżone i miłowane, gdy wy, odejmując się nałogom cudzoziemskim, w cześć je sobie i miłość należną weźmiecie; pod żadnym dachem polskim żaden Polak nie przemówi do drugiego po francuzku, gdy wy w tem z siebie poczciwy przykład przedstawicie. Wówczas dopiero tę oczywistą a dziś od nas nieznaną prawdę uczujem, że nie wtedy Polak czyni śmiesznie, kiedy nie dobrym akcentem przemawia po francuzku, lecz wtedy czyni po szalonemu i niegodnie, kiedy do swoich używa mowy nie swojej; wówczas tak będziem słuszną pogardą okrywali tych, coby w polskiem towarzystwie gadali bez potrzeby po cudzoziemsku, jak dziś zaślepieniem związani lekceważymy ziomków, którzy się do nas dobrze po francuzku odezwać nie umieją. W waszem jest mówię ręku, w waszej jest woli ocalenie gniazda i zachowanie domowstwa plemieniowi polskiemu. Raczcież położyć w to mocną uwagę ! Niech imiona szanowne, które nosicie, nie staną się w narodzie dwojako a różne pamiętne: raz od przodków waszych, przez sławne usługi u ojczyzny i rozmnożenie jej czci i chwały, drugi raz od ich prawnuków przez pogardę, pomiatanie i zabicie tejże ojczyzny. O! przez popioły dziadów i pradziadów! przez wszystko co wam najdroższego być może! nie dajcie, nie dopuśćcie, aby kiedyś, gdy już wszelka poprawa będzie zapóźna i daremna, ktoś rozpamiętując w co nas nareszcie te cudzoziemczyzny rozmiłowanie a od krajowości odstępstwo podały i obróciły, miał mówić z goryczą, smutne te karty natrafiwszy: jakiś tuła cz biedny wznosił jeszcze skargi i wołania... ale już w sercach synów nie było cnoty ojców wielkich!

[ocr errors]
[merged small][merged small][ocr errors][ocr errors][merged small]

Każdy język, uważany ze swej strony ułomnej, defektowej ma koniecznie mniejszą lub większą liczbę słów niedołężnych, niepewnych, poronionych półmyślą lub chimerą, przez przypadek przyjętych, przez niebaczność cierpianych i t. p. W mowie ludu, który tym językiem tłómaczy się, są to jako okruchy przy wielkim stole lub jak te na nic istotnie nieprzydatne drobiazgi, ułamki i graty, znajdujące się po składach wielkiego gospodarstwa, niewiedzieć zkąd i jak powstałe, najczęściej z zepsucia, z niedokończenia czegoś i walające się po kątach i ciemnych miejscach. Takich wyrazów unikają dobrzy pisarze, szerzą się one jedynie pod piórem autorów bardzo miernych albo też w pogardzie i zapomnieniu czekają póki z porządku abecadła i dla liczby nie wywoła ich na chwilę pamięć i pedantyzm dykcyonarzysty.

со

Wszakże między wyrazami, o jakich mowa, niektóre przyczepiają się do wyobrażeń moralności i prawd najpoważniejszych a tu są już nie tylko niepotrzebne, lecz czasem gorsza stają się niebezpieczne. Nie nosząc w sobie wyraźnego i ścisłego znaczenia, wszedłszy nieznacznie w grono wyrazów malujących rzeczy najświętsze, najwalniejsze, samą uległością przyjmowania mnogich tłómaczeń wkradają się podstępnie w usta narodu, aż przez czas nabywszy przedawania i sztucznej siły, wyzuwają inne z ich znaczenia rodowitego, podszywają się razem pod znaczeń kilka, nie przyj

mują szczerości żadnego, w końcu wyobrażenie ich wszystkich opaczą, bałamucą i psują.

Wykryć, wyciągnąć na światło tych językowych intrusów, opisać czem są w istocie, bez względu na maskę w jakiej się tu lub ówdzie pokazują a zwłaszcza precz ich wysadzić z szeregu wyrazów kardynalnych, stanowczych, z któremi się powinowacą i brat za brat mieszają, godna jest literata, moralisty, obywatela. Prawdziweto albowiem zdanie: iż «od precyzyi i doskonałości języka jakiego ludu, zależy w pewnej części czystość obyczajów tegoż ludu.» - Z tego stanowiska rozbierzmy wyrazy: honor i punkthonor, szeroko w mowie naszej zaległe, w rozmaitych i najsprzeczniejszych jej ruchach z impozycyą brzmiące i używające czasowo niepospolitej popularności.

Wyraz honor nie jest, jak wiadomo, ani polski, ani w ogólności słowiański, pierwiastkowo przyszedł do nas od Rzymian. Z początku oznaczał wyłącznie to co nasze rodzinne cześć albo zaszczyt. W epoce makaronizmów, kiedy mnóstwo najlepszych słów polskich ustępowało miejsca łacińskim, honor zastępując chwilowo dwa wspomnione rzeczowniki nie przywłaszczał sobie żadnego znaczenia oddzielnego, był prostym wyręczycielem, zastępcą; był, bo tamtych przez czas jakiś nie było. Wszelako zaraz od początku chromiał i przybierał rolę nieszczerą, podsadzając się jużto za cześć, już w miejsce zaszczytu, lubo oczywiście zaszczyt nie jest toż samo co cześć i jedno drugiem nie da się bezwzględnie wyręczać.

W drugiej połowie przeszłego wieku, gdy reakcyą polszczyzny wracającej do swych praw domowych miał u nas już stracić namieśnicze swe miejsce, ten sam honor powtórnym nawrotem i już dumniejszy znowu do nas przyciągał inną stroną z mówą Francuzów. Niebawem stanął zuchwale obok zaszczytu i czci już nie jako ich zastępca, lecz w stopniu potrzebnego imże samym pomocnika i powinowatego, stanął tem śmielej, że tym razem wsparty przymierzem swego potomka i kolegi punkthonoru; rozgościł się tym szerzej, iż zaraz zabrał się do walki a raczej dysputy z tytularnym swym przeciwnikiem, którego także z sobą sprowadził pod nazwą - dyzhonoru. Nagle tedy zjawiła się w języku pol

« IndietroContinua »