Immagini della pagina
PDF
ePub

starców sześćdziesięcio- a nawet siedmdziesięcio-letnich? Iluż z takich, to legło na placu boju z orężem za ciężkim już na drżącą ich rękę, to zostało później męczennikami w katowaniach cara! Między sławnymi dowódzcami polskiego wojska wieluż nie miało na głowie siwizny? Ten który pierwszy zabral carowi armaty, nie siwymże już wąsem straszył wrogów naszych pod Stoczkiem? *) Gadać więc w ogólności, że nas zgubili starzy ludzie, jestto gadać byle się gadało.

W Polsce chcąc być trafnym krytykiem narodowym, należy, zdaniem mojem, powstawać raczej przeciwko błędom młodości. Naród polski jest w swoim charakterze zupełnie młodzieńcem. Ma nierównie więcej młodzieńczego zapału, niżeli mężkiej energii i to mu szkodzi. Kochający, religijny, otwarty, łatwy do najszlachetniejszych uniesień, gotowy do najtrudniejszych ofiar i t. p. jest też porywczy, skory do przyjmowania rozmaitych, często najsprzeczniejszych sądów, nieostrożny, nieprzezorny i t. p. i jedną tylko stałością w uczuciu, przymiotem już właściwym dojrzalszemu wiekowi, wy chodzi przecie z młodości. Jeźli tak jest, daj Boże, abyśmy się w pierwszej części wspomnionych własności ciesząc wieczną młodością, w drugiej postarzeli jak najprędzej!

*) Jeneral Dwernicki.

XVII.

O MŁODYCH.

Już z tego co się powiedziało w poprzednim artykule o ludziach starych, nie trudno wyciągnąć niektóre uwagi tyczące się odwrotnie młodych. Żadna nie będzie im nbliżała. Niepodobna być nieprzyjacielem młodzieży. Młodość jest jednym z tych przedmiotów, na które krytyka surowego rozumu nie umie patrzeć z właściwą sobie powagą, mimowolnie musi się tu uśmiechnąć. Jest uczucie wrodzone każdemu człowiekowi szlachetnemu, co go czyni naturalnym obrońcą młodości. Przyrodzenie daje jej za patronów niewinność, niedoświadczenie, ufność, podobnie jak postawiło słabość na straży przed starcem lub niewiastą. W ufności, w wierze, w zapale młodzieńczego wieku jest coś co naturalnie obudza rzewne, przywiązujące wzruszenie. Głębsza, czulsza myśl śledząc drogi uczuć jego i pomysłów, zgaduje ztąd tajemniczą, duchową zorzę ludzkości, w młodzieńcu widzi nowego gościa ze świata innego, piękniejszego, który do ruchów, do rachunku, do walki życia jeszcze się nie włożył i usterkom jego i błędom łatwo pobłaża. Z jakiem uczuciem ojciec patrzy na syna, z takiem człowiek publiczny, obywatel, widzi młodzieńca. Związek też ich obopólny musi opierać się koniecznie na prawach rodzeństwa. Z pogwałceniem tych praw ginie szczęście rodzin i porządek spółeczności.

WITWICKI, Wieczory. I.

15

Egoizm, ta plaga towarzystw, zwyczajnie w pospolitym człowieku rodzi się wtenczas dopiero, gdy tenże zakreśliwszy sobie w stosunkach spółecznych własne, oddzielne koło, siebie w niem za treść i środek obierze. Młodość z samej natury rzeczy takiego koła nie zna. Czucie jej nie zamknięte żadną granicą samą świeżością swoją żywsze i pełniejsze łatwo się rozlewa na ogół. Ztąd powszechnym młodości przymiotem jest gotowość do ofiar i poświęcenia się. Wzniosła, zachwycająca własność! Na tej drodze dzieci nieletne były nieraz nauczycielami świata, prorokami ludzkości. Nauka Chrystusa krzewiła się i utwierdzała krwią męczenników: meczennikami byli może po największej części młodzieńcy. Najżarliwsza wymowa kościoła wyszła z ust uczniów, co rzucając szkoły sofistów i filozofów greckich znaleźli lepszego mistrza w Zbawicielu. Głos nieba, jak w czyste naczynie, wstępował w duszę młodziana. Ta piękna chwała młodości wynika z zupełnego zapomnienia siebie, z zamiłowania drugich i tak dalece nie przypuszcza zarozumiałości, że nawet nie wie, nie domyśla się o sobie. Źródłem jej jest wiara, natchnienie; główną podstawą uczucie pierwotne, religijne.

[ocr errors]

W dzisiejszej epoce młodzież gra ważniejszą może rolę niż w jakiejkolwiek innej. Pochodzi to już bezpośrednio z wpływu przeszłego wieku, który w zapale powszechnej emancypacyi pozrywał nawet ogniwa familijne, i o tyle jest złem, już z położenia i potrzeby porządku towarzyskiego, który zachwiany we wszystkich swoich dawniejszych podstawach wymaga nowego odbudowania i o tyle jest naturalnym. Rzemieślnikiem tej przyszłej roboty musi być młodzież: jutro do niej należy. Wszakże rzeczą czasu, w jakim żyjemy, jest nie tylko wiązanie nowej budowy spółecznej; wprzódy jeszcze to co już dawniej wstrząśnione, podkopane, co zostało z karbów swych wysadzone i dziś żadnej podpory nie znajduje, wypada obalić, odsunąć. W tej ogólnej gospodarce wykażą się także błędy poprzednich robotników, którzy i to niebacznie naruszyli, bez czego nicby nigdy odbudować nie podobna. Dokończenie dzieła zniszczenia należy się pokoleniom co je zaczęły. Są wieki przeto tylko twórcze, że niszczyć umieją. Młodzież ma z kielnią w ręku stanąć

do wzniesienia nowego gmachu. Lecz nie będzie ona tym budowniczym, jeźli zagasi przed sobą światło nieba, jeźli ją powiedzie nie serca czystego wiara, ale rachuba niedoświadczonego rozumu, jeźli zarażona pychą, obierze za cel swoich widoków nie ludzkość, ale siebie i swych pochlebców. Słowa te zbyt ogólne wyjaśniają się może następnie gdzieindziej. Tu powiedzmy nieco o postępowaniu niektórych z młodszych naszych towarzyszów emigracyi.

-

We wszystkich czasach i krajach wszystkie prawa, lepsze lub gorsze, między innemi punktami i w tym się także z sobą zgadzają, że uznają małoletność, uznają w wieku człowieka porę, w której samo przyrodzenie porucza go jeszcze opiece i kierunkowi innych pod względem moralnym wtenczas nawet, kiedy już pod względem fizycznym taż opieka od niego się oddala. Nie może to oczywiście wynikać z czego innego jak tylko z tej prawdy, że każdy młodzieniec, przez to samo, iż jeszcze jest młodzieńcem, nie używa swoich władz umysłowych w tej dojrzałości i sile jakich dopiero następnie nabywa. Ta myśl, tak łatwa do pojęcia, tak naturalna, jakże wielką skromnością powinna otaczać wiek młodzieńczy! Emigracya nasza byłaby nierównie spokojniejsza, gdyby w niej nie było ośmnastoletnich lub nie wiele starszych polityków, którzy wbrew naturze robią się jeneralnemi sędziami rzeczy, wypadków i ludzi. To jedno tylko zmieniwszy, wnetby między nami było mniej rozterek i sporów, mniej mniemanych zdrajców, mniej mniemanych arystokratów, mniej mniemanych demokratów, więcej zgodnych, kochających się braci jednej spólnej matki, więcej pociechy w niedoli. Nie można młodemu mieć za występek, iż sądzi porywczo, namiętnie i płocho, jestto w nim tak naturalnie, jak rumieniec na twarzy, jak prędkie chodzenie, jak uśmiech łatwy. Każdy wiek ma swoje prawa. Ale młodziutki człowiek roztrząsający rzeczy publiczne z nienaturalną latom swoim powagą i pewnością, czyniący się sędzią wypadków i osób, jest w gruncie nie mniej śmieszny jak n. p. dziecko, które przybrawszy się w blaszany pałasz i papierowe ordery udaje jenerala.

[ocr errors]

Resztę opuszczam.

Dziś do zarozumiałości politycznej przybywa codzień wię

cej między naszą młodzieżą, osobliwie w niektórych prowincyach, zarozumiałość innego rodzaju, nieznośniejszą jeszcze i trudniejsza do uleczenia, nibyto filozoficzna. Wysłuchawszy w tej lub owej akademii niemieckiej kursu filozofii, (tak mu bowiem przezywają dumne gadulstwa, ponure banialukowstwa de omnibus rebus et quibusdam aliis), młodzian polski koniecznie prawie wpada w najwyższe o sobie rozumienie, wszystkich co takich kursów nie słuchali mając temsamem za niższych od siebie umysłowo. Ztąd najpiękniejszy wiek już w sobie oszpeca i czyni się nieznośnym wtedy, kiedyby mu było najłatwiej wszystkie serca około siebie zyskiwać. Jest w tem wina nie tak samej młodzieży, którą owszem trzeba serdecznie żałować, jak rodziców, co ją po owe niemieckie androny jak po co dobrego i mądrego z domu wysyłają. Można teraz po towarzystwach polskich spotykać młodych chłopców, którzy przy herbacie, na spacerze, przy tańcu nawet wszczynają byleco rozprawy nibyto filozoficzne i tłómaczą wszystkim ni w pięć ni w dziewięć, językiem pełnym dzikości, nibyto traktaty jakichś filozoficznych systematów! Młode już nawet panienki, wsłuchawszy się powoli w te mądrości, zaczynają im także jak mogą potakiwać, biorąc je w najlepszej wierze za coś istotnego, uczonego, filozoficznego i t. d. Widząc to i słysząc, chciałoby się zawołać: kochana młodzieży! upamiętaj się, gdyby raczej wołać nie należało: o! biedni rodzice, przypatrzcie co się z dzieci waszych robi! przypatrzcie się, że posyłając je za tą filozofią, która dlatego tylko u was popłaca, iż ją ci lub owi cudzoziemcy za coś wielkiego u siebie ogłaszają, posyłacie właściwie za tem co im z serca wszelką wiarę wypędza i głowę wykrzywia, co je w najmilszych już latach w jakąś rabinowską osowiałość pogrąża i co z hożych i lubych młodzianów polskich, z synów św. kościoła katolickiego czyni powiędłych i markotnych rarogów niemieckich, w pół protestanckich, w pół całkiem obłąkanych i bezbożnych zarozumialców.

« IndietroContinua »